Pamiętam, kiedy znienawidziłam cię po raz pierwszy. Siedziałeś w fotelu, rozłożony swobodnie jak mój ojciec – lekarz, który w tym miejscu zwykle słuchał pacjentów. Przybrałeś nawet podobną pozę. Noga na nogę. Splecione dłonie.
Nie wyglądałeś na zatroskanego. Wyglądałeś na zmęczonego w taki sposób, w jaki znużony jest rodzic, który musi wytłumaczyć dziecku coś trudnego, chociaż uważa to za stratę czasu. Długo milczałeś, a ja topiłam się w tej ciszy, rozpuszczałam w niej emocje i strach.
— Chcesz się ze mną rozstać, prawda?
— Rozstać — powtórzyłeś z niechęcią. — Właśnie to nas różni. Ty wierzysz w słowa. Mają dla ciebie znaczenie. Czy powiedzenie rozstaję się z tobą cokolwiek magicznie zmienia? Uczucia? Obecny stan rzeczy?